How to cure taboos?
How to abolish taboos to free the world from the sick habit of not calling a spade a spade? Why is death called "this moment" or why is it not appropriate to talk about my uncle's mental illness in front of the child? Why is someone with a different sexual orientation "invisible" and why is a person with Down syndrome treated like a leper? How to cure the world of taboos?
How to abolish taboos to free the world from the sick habit of not calling a spade a spade? Why is death called "this moment" or why is it not appropriate to talk about my uncle's mental illness in front of the child? Why is someone with a different sexual orientation "invisible" and why is a person with Down syndrome treated like a leper? How to cure the world of taboos?
5 users upvote it!
7 answers
Aby uniknąć posłużenia się wyrazem obłożonym tabu, mówiący używa wyrazów lub wyrażeń zastępczych, czyli właśnie eufemizmów. Nie lubimy ich, a jednak, gdy mamy mówić o rzeczach niecodziennych albo zaklętych przez np. instytucję kościoła, to ściszamy głos albo unikamy obecności dzieci. Sami tabu stale produkujemy.
Aby uniknąć posłużenia się wyrazem obłożonym tabu, mówiący używa wyrazów lub wyrażeń zastępczych, czyli właśnie eufemizmów. Nie lubimy ich, a jednak, gdy mamy mówić o rzeczach niecodziennych albo zaklętych przez np. instytucję kościoła, to ściszamy głos albo unikamy obecności dzieci. Sami tabu stale produkujemy.
2 likes
Coraz częściej w mediach widzę kampanie edukacyjne, które próbują oswoić pewne pojęcia takie jak przemoc w rodzinie, depresja czy wykluczenie i ubóstwo menstruacyjne. To bardzo potrzebne akcje. Ludzie przyzwyczaili się nie mówić, a nawet nie myśleć o sprawach wstydliwych lub trudnych, a przecież to wcale nie sprawia, że one przestają istnieć. Nie sądziłam, że dożyję dnia, gdy o kobiecym okresie będzie się mówiło w ogólnopolskiej telewizji. Sama nie była świadoma niektórych problemów, z jakimi borykają się dziewczyny z ubogich rodzin, ale wystarczyła jedna kampania, bym inaczej na nie spojrzała.
Z drugiej strony widzę, że nie każda kampania ma pozytywny odzew. Najsmutniejszy przykład pamiętam z Francji. Gdy pokazano w mediach obrazy uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa, to natychmiast pojawiły się protesty środowisk proaborcyjnych. Według nich kampania była szkodliwa, ponieważ mogła wywołać smutek wśród tych kobiet, które w przeszłości dokonały aborcji właśnie z powodu podejrzenia trisomii chromosomu 21 u dziecka. Efekt protestów był taki, że kampanię błyskawicznie zakończono. Tym samym próba zmiany nastawienia społeczeństwa do wspomnianych dzieci okazała się mniej ważna, niż samopoczucie niektórych kobiet. Czy te dwie sprawy mamy prawo w ogóle porównywać? I które tabu było silniejsze: to dotyczące aborcji z przyczyn eugenicznych czy istnienia szczęśliwych dzieci z niepełnosprawnością? Czy zwalczanie jednego tabu innym ma jakikolwiek sens?
Nie znam dziś odpowiedzi na te pytania., ale jedno jest pewne, jeszcze bardzo dużo pracy przed nami.
Coraz częściej w mediach widzę kampanie edukacyjne, które próbują oswoić pewne pojęcia takie jak przemoc w rodzinie, depresja czy wykluczenie i ubóstwo menstruacyjne. To bardzo potrzebne akcje. Ludzie przyzwyczaili się nie mówić, a nawet nie myśleć o sprawach wstydliwych lub trudnych, a przecież to wcale nie sprawia, że one przestają istnieć. Nie sądziłam, że dożyję dnia, gdy o kobiecym okresie będzie się mówiło w ogólnopolskiej telewizji. Sama nie była świadoma niektórych problemów, z jakimi borykają się dziewczyny z ubogich rodzin, ale wystarczyła jedna kampania, bym inaczej na nie spojrzała.
Z drugiej strony widzę, że nie każda kampania ma pozytywny odzew. Najsmutniejszy przykład pamiętam z Francji. Gdy pokazano w mediach obrazy uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa, to natychmiast pojawiły się protesty środowisk proaborcyjnych. Według nich kampania była szkodliwa, ponieważ mogła wywołać smutek wśród tych kobiet, które w przeszłości dokonały aborcji właśnie z powodu podejrzenia trisomii chromosomu 21 u dziecka. Efekt protestów był taki, że kampanię błyskawicznie zakończono. Tym samym próba zmiany nastawienia społeczeństwa do wspomnianych dzieci okazała się mniej ważna, niż samopoczucie niektórych kobiet. Czy te dwie sprawy mamy prawo w ogóle porównywać? I które tabu było silniejsze: to dotyczące aborcji z przyczyn eugenicznych czy istnienia szczęśliwych dzieci z niepełnosprawnością? Czy zwalczanie jednego tabu innym ma jakikolwiek sens?
Nie znam dziś odpowiedzi na te pytania., ale jedno jest pewne, jeszcze bardzo dużo pracy przed nami.
2 likes
Moim zdaniem obecnie mamy do czynienia raczej z tematami, których nie wypada poruszać, niż z religijnym zakazem. Najczęściej dotyczy to seksu, pieniędzy, chorób psychicznych, a w niektórych grupach także polityki i religii. Osoba, która zdecyduje się złamać ogólnie przyjęte zasady, może spotkać się z niezrozumieniem, ostracyzmem społecznym lub w skrajnym przypadku posądzeniem o stosowanie mowy nienawiści czy urażenie cudzych uczuć. Możemy uznać, że tabu zamieniono w poprawność polityczną i nie jestem przekonany, czy taka zmiana wyjdzie nam na dobre. Według mnie to po prostu nowa twarz tabu.
Co z tego, że coraz mniej unikamy słowa homoseksualista, jeśli w niektórych kręgach i mediach wręcz nie wolno wypowiadać się o osobach o określonej orientacji inaczej niż dobrze, nawet wtedy, gdy są podejrzewani o popełnienie przestępstwa? A każda uwaga skierowana w ich stronę jest odbierana jako atak? Z drugiej strony o heteroseksualnym, białym i dobrze sytuowanym mężczyźnie wolno powiedzieć i napisać wszystko.
Mamy też problem z niektórymi narodowościami lub (szczególnie w USA) z kolorem skóry. Inni starają się ich nie urazić, nawet wtedy, gdy zachowują się sposób zupełnie nieakceptowalny, ponieważ boją się konsekwencji prawnych. W porównaniu z tym problem publicznego unikania słów wagina czy schizofrenia jest mało groźny, chociaż nie twierdzę, że nieistotny.
Zawsze będą istniały słowa i tematy, o których część ludzi woli nie rozmawiać. Mamy przecież odmienną wrażliwość i wychowanie. Dlatego nie sądzę, aby kiedykolwiek udało się to zmienić.
Moim zdaniem obecnie mamy do czynienia raczej z tematami, których nie wypada poruszać, niż z religijnym zakazem. Najczęściej dotyczy to seksu, pieniędzy, chorób psychicznych, a w niektórych grupach także polityki i religii. Osoba, która zdecyduje się złamać ogólnie przyjęte zasady, może spotkać się z niezrozumieniem, ostracyzmem społecznym lub w skrajnym przypadku posądzeniem o stosowanie mowy nienawiści czy urażenie cudzych uczuć. Możemy uznać, że tabu zamieniono w poprawność polityczną i nie jestem przekonany, czy taka zmiana wyjdzie nam na dobre. Według mnie to po prostu nowa twarz tabu.
Co z tego, że coraz mniej unikamy słowa homoseksualista, jeśli w niektórych kręgach i mediach wręcz nie wolno wypowiadać się o osobach o określonej orientacji inaczej niż dobrze, nawet wtedy, gdy są podejrzewani o popełnienie przestępstwa? A każda uwaga skierowana w ich stronę jest odbierana jako atak? Z drugiej strony o heteroseksualnym, białym i dobrze sytuowanym mężczyźnie wolno powiedzieć i napisać wszystko.
Mamy też problem z niektórymi narodowościami lub (szczególnie w USA) z kolorem skóry. Inni starają się ich nie urazić, nawet wtedy, gdy zachowują się sposób zupełnie nieakceptowalny, ponieważ boją się konsekwencji prawnych. W porównaniu z tym problem publicznego unikania słów wagina czy schizofrenia jest mało groźny, chociaż nie twierdzę, że nieistotny.
Zawsze będą istniały słowa i tematy, o których część ludzi woli nie rozmawiać. Mamy przecież odmienną wrażliwość i wychowanie. Dlatego nie sądzę, aby kiedykolwiek udało się to zmienić.
Machine translated