Moim zdaniem ludzie zawsze się wspierali w małych, sąsiedzkich wspólnotach, a nienawidzili ogólnie ;) Powiedziałabym nawet, że teraz mamy więcej tolerancji i przymykania oka na pewne sprawy niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu (nie wspominając o kilkuset). Zachowania, które dzisiaj są normalne, byłyby wtedy powszechnie napiętnowane, a w niektórych przypadkach zdrowie i życie takiego człowieka byłoby zagrożone.

Co do znieczulicy mogę się niestety zgodzić. Przymykanie oka o którym przed chwilą wspomniałam ma też drugie dno, czyli ignorowanie osób obcych. Trudno przez to uzyskać pomoc w razie kłopotów. Są chwalebne wyjątki, ale nie zawsze.

Złość wynika z frustracji. Polacy lubią narzekać, chociaż gdyby się przez chwilę nad tym zastanowili, to w ostatnich latach naprawdę przeskoczyliśmy o parę stopniu pod względem poziomu życia i lepszą postawą byłaby wdzięczność. Jednak niektórym nigdy nie dogodzisz, bo Niemcy mają lepiej ;)

Dla równowagi wspomnę jednak, że nadal potrafimy sobie pomagać. Cała ogromna ogólnopolska akcja pomocy zaatakowanej Ukrainie jest tego najlepszym przykładem. Podobnie internetowe zbiórki np. na leczenie dzieci bardzo często kończą się sukcesem, więc chęć pomocy w nas nie umarła. Trzeba ją tylko obudzić konkretnym impulsem.

Dlaczego w społeczeństwie jest tak wiele złości i nienawiści?