"Miłość jest wtedy, gdy nie mogę bez Ciebie żyć... "🧐
Wpadłam dziś na takie zdanie i pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie, to: serio???, jeszcze ktoś w to wierzy...?
Gdyby jakiś mężczyzna powiedział coś takiego do mnie, to od razu bym się z nim pożegnała. Grzecznie mówiąc: zapraszam serdecznie, tam są drzwi - wskazując kierunek wyjścia!
Już spieszę z tłumaczeniem dlaczego, kiedy i do kogo kierujemy takie zdanie
Po pierwsze, miłość nie ma nic wspólnego z żyć lub nie żyć bez jakiejś konkretnej osoby (będąc dorosłym człowiekiem).
Jeśli jednak mamy takie odczucia w sobie, to nie jest to w ogóle o tej osobie, o której myślimy.
Jest to wewnętrzne zdanie małego dziecka do rodzica, który zobligowany był zapewnić nam różne potrzeby, ale z jakichś powodów tych potrzeb nie mógł zaspokoić lub nie zrobił tego w takim stopniu jak byśmy tego potrzebowali. Stąd tęsknota za bezwarunkową miłością i uczucie, że bez tej osoby żyć nie mogę...
Miłość bezwarunkowa, bez której nie da się żyć, to pierwotna miłość płynącą między matką, a dzieckiem, bez której rzeczywiście ono małe nie przeżyje.
Całe dziewięć miesięcy będąc w łonie matki, dziecko jest całkowicie zależne od kobiety i jeśli na poziomie organicznym, podświadomym w którymś momencie ciąży, matka postanowiłaby, że nie zasila więcej dziecka (z różnych przyczyn, np. choroba genetyczna) starci ciążę, nie mówiąc o świadomym jej przerwaniu (także z różnych przyczyn).
Bezwarunkowa miłość, która na poziomie organicznym sięga płodu, jest rzeczywiście między tymi dwoma istotami nierozerwalna do takiego stopnia, że dziecko podświadomie będzie brało jako swoje, wszystkie przeżycia i uczucia matki, w myśl zasady (chroniąc i odciążając Ciebie, chronię własne życie), dlatego też niektóre kobiety po ciąży są lżejsze o różne dolegliwości.
Nie ma innej tak silnej więzi opartej na bezwarunkowej miłości i trwa ona również po narodzinach dziecka. Jednak z każdą upływającą chwilą, kiedy dziecko dorasta ta więź naturalnie wysyca się, a dziecko napełnione miłością matki coraz bardziej ma potrzebę (około 6-7 roku życia) popłynąć w ramiona ojca, którego miłość jest już warunkowa (np., pochwała za to, co dziecko dobrze zrobi, pchanie dziecka po zdobywanie kolejnych szczytów na wysokim drzewie). Dzięki temu dziecko zostaje osadzone w pewnych strukturach, ramach i porządku, które będą mu potrzebne w dorosłości, by wytyczać sobie cele i umiejętnie je realizować. Osiągać osobiste i zawodowe sukcesy, można tylko z silnym sercem, tym od ojca. Wychodzić do świata bez obaw, z odwagą i pewnością, że to bezpieczne miejsce, to cechy których dziecko uczy się przy tacie. Tata swoją siłą i bezpieczeństwem, zapewnia dziecku strukturę, by ono mogło później realizować i doprowadzać do końca swoje cele. Inaczej w realizacji planów pojawią się straty, bariery , blokady lub zabraknie sił i wytrwałości do dalszego realizowania SIEBIE.
Jeżeli matka takiej miłości nie zapewniła, to dziecko fundamentalnie nie będzie czuło sie kochane, warte, ważne, chciane itd., nie będzie miało tej miłości bezwarunkowej dla siebie i w tęsknocie wciąż będzie jej poszukiwało na zewnątrz. Z tą startą i brakiem jest najtrudniej, bo mama to fundament, to początek. Długo by pisać z czym mogą borykać się takie osoby, ale cytując jednego z wybitniejszych psychoterapeutów (tutaj ciężko cokolwiek skleić).
Jeżeli zabrakło taty, jego obecności, zaangażowania emocjonalnego i wdrażania miłości warunkowej (z różnych przyczyn), to pół biedy, tutaj mając fundament łatwiej pozbierać się do kupy ( mamy fundament, więc możemy wybudować dom) ale idąc dalej w życie trzeba będzie się nagimnastykować, by taką relację dojrzałą opartą na miłości stworzyć. Uniki, ucieczki, strach przed odpowiedzialnością i utratą wolności, brak umiejętności bezpiecznej, dojrzałej komunikacji i żywej, zaangażowanej obecności w związku to tylko kilka możliwych wariantów, które występują u takich osób.
Jeżeli mama symbolicznie (sercem) lub fizycznie z różnych przyczyn nie puszcza dziecka w ramiona ojca to oprócz wymienionych tych powyżej, rodzi kolejne konsekwencje i mogą się one różnić w zależności od płci, ale dziś nie o tym...
Nie ma w dojrzałej relacji partnerskiej bezwarunkowej miłości. Bo bezinteresowna miłość i taka bez której żyć nie można, to miłość rodzica do maluszka. Dorosły człowiek nie potrzebuje tego rodzaju miłości w dorosłości od kogoś z zewnątrz (chyba że nadal wewnętrznie jest dzieckiem), ponieważ posiada ją w sobie dla SIEBIE.
Jeżeli takiej bezwarunkowej miłości nie dostał, to w dorosłości zobligowany jest sam sobie ją zapewnić i w ogóle wszystkie inne potrzeby, których kiedyś nie zapewnili rodzice. Dopiero wtedy, gdy będzie pełny miłości do SIEBIE, może ją mnożyć, dzieląc się z innym człowiekiem. Wtedy możemy mówić o miłości w związku partnerskim (warunkowej) jak tej budującej się przy tacie, a nie jej braku!
Popatrzcie sobie wewnętrznie na to, jak się z tym macie
Z miłością M
Wpadłam dziś na takie zdanie i pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie, to: serio???, jeszcze ktoś w to wierzy...?
Gdyby jakiś mężczyzna powiedział coś takiego do mnie, to od razu bym się z nim pożegnała. Grzecznie mówiąc: zapraszam serdecznie, tam są drzwi - wskazując kierunek wyjścia!
Już spieszę z tłumaczeniem dlaczego, kiedy i do kogo kierujemy takie zdanie
Po pierwsze, miłość nie ma nic wspólnego z żyć lub nie żyć bez jakiejś konkretnej osoby (będąc dorosłym człowiekiem).
Jeśli jednak mamy takie odczucia w sobie, to nie jest to w ogóle o tej osobie, o której myślimy.
Jest to wewnętrzne zdanie małego dziecka do rodzica, który zobligowany był zapewnić nam różne potrzeby, ale z jakichś powodów tych potrzeb nie mógł zaspokoić lub nie zrobił tego w takim stopniu jak byśmy tego potrzebowali. Stąd tęsknota za bezwarunkową miłością i uczucie, że bez tej osoby żyć nie mogę...
Miłość bezwarunkowa, bez której nie da się żyć, to pierwotna miłość płynącą między matką, a dzieckiem, bez której rzeczywiście ono małe nie przeżyje.
Całe dziewięć miesięcy będąc w łonie matki, dziecko jest całkowicie zależne od kobiety i jeśli na poziomie organicznym, podświadomym w którymś momencie ciąży, matka postanowiłaby, że nie zasila więcej dziecka (z różnych przyczyn, np. choroba genetyczna) starci ciążę, nie mówiąc o świadomym jej przerwaniu (także z różnych przyczyn).
Bezwarunkowa miłość, która na poziomie organicznym sięga płodu, jest rzeczywiście między tymi dwoma istotami nierozerwalna do takiego stopnia, że dziecko podświadomie będzie brało jako swoje, wszystkie przeżycia i uczucia matki, w myśl zasady (chroniąc i odciążając Ciebie, chronię własne życie), dlatego też niektóre kobiety po ciąży są lżejsze o różne dolegliwości.
Nie ma innej tak silnej więzi opartej na bezwarunkowej miłości i trwa ona również po narodzinach dziecka. Jednak z każdą upływającą chwilą, kiedy dziecko dorasta ta więź naturalnie wysyca się, a dziecko napełnione miłością matki coraz bardziej ma potrzebę (około 6-7 roku życia) popłynąć w ramiona ojca, którego miłość jest już warunkowa (np., pochwała za to, co dziecko dobrze zrobi, pchanie dziecka po zdobywanie kolejnych szczytów na wysokim drzewie). Dzięki temu dziecko zostaje osadzone w pewnych strukturach, ramach i porządku, które będą mu potrzebne w dorosłości, by wytyczać sobie cele i umiejętnie je realizować. Osiągać osobiste i zawodowe sukcesy, można tylko z silnym sercem, tym od ojca. Wychodzić do świata bez obaw, z odwagą i pewnością, że to bezpieczne miejsce, to cechy których dziecko uczy się przy tacie. Tata swoją siłą i bezpieczeństwem, zapewnia dziecku strukturę, by ono mogło później realizować i doprowadzać do końca swoje cele. Inaczej w realizacji planów pojawią się straty, bariery , blokady lub zabraknie sił i wytrwałości do dalszego realizowania SIEBIE.
Jeżeli matka takiej miłości nie zapewniła, to dziecko fundamentalnie nie będzie czuło sie kochane, warte, ważne, chciane itd., nie będzie miało tej miłości bezwarunkowej dla siebie i w tęsknocie wciąż będzie jej poszukiwało na zewnątrz. Z tą startą i brakiem jest najtrudniej, bo mama to fundament, to początek. Długo by pisać z czym mogą borykać się takie osoby, ale cytując jednego z wybitniejszych psychoterapeutów (tutaj ciężko cokolwiek skleić).
Jeżeli zabrakło taty, jego obecności, zaangażowania emocjonalnego i wdrażania miłości warunkowej (z różnych przyczyn), to pół biedy, tutaj mając fundament łatwiej pozbierać się do kupy ( mamy fundament, więc możemy wybudować dom) ale idąc dalej w życie trzeba będzie się nagimnastykować, by taką relację dojrzałą opartą na miłości stworzyć. Uniki, ucieczki, strach przed odpowiedzialnością i utratą wolności, brak umiejętności bezpiecznej, dojrzałej komunikacji i żywej, zaangażowanej obecności w związku to tylko kilka możliwych wariantów, które występują u takich osób.
Jeżeli mama symbolicznie (sercem) lub fizycznie z różnych przyczyn nie puszcza dziecka w ramiona ojca to oprócz wymienionych tych powyżej, rodzi kolejne konsekwencje i mogą się one różnić w zależności od płci, ale dziś nie o tym...
Nie ma w dojrzałej relacji partnerskiej bezwarunkowej miłości. Bo bezinteresowna miłość i taka bez której żyć nie można, to miłość rodzica do maluszka. Dorosły człowiek nie potrzebuje tego rodzaju miłości w dorosłości od kogoś z zewnątrz (chyba że nadal wewnętrznie jest dzieckiem), ponieważ posiada ją w sobie dla SIEBIE.
Jeżeli takiej bezwarunkowej miłości nie dostał, to w dorosłości zobligowany jest sam sobie ją zapewnić i w ogóle wszystkie inne potrzeby, których kiedyś nie zapewnili rodzice. Dopiero wtedy, gdy będzie pełny miłości do SIEBIE, może ją mnożyć, dzieląc się z innym człowiekiem. Wtedy możemy mówić o miłości w związku partnerskim (warunkowej) jak tej budującej się przy tacie, a nie jej braku!
Popatrzcie sobie wewnętrznie na to, jak się z tym macie
Z miłością M


0 użytkowników podbija to!
0 odpowiedzi